sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 2

  Vanessa przetarła zmęczone oczy. Zeszłej nocy udało jej się jakoś zasnąć. Teraz bolała ją głowa, bo okazało się, że usnęła na podłodze z paczką chipsów koło głowy. Wstała i rozejrzała się dookoła. Przez małe okienko do pokoju wpadała wąska strużka światła. Była 6.25, a pociąg do Hogwartu miała o 14.00. Zerknęła na walizkę, leżącą w koncie pokoju. Miała dziwne uczucie, że czegoś zapomniała. Pamiętała jednak, że poprzedniego wieczoru spakowała wszystkie potrzebne rzeczy.
- Van, zejdź na dół - zawołał kobiecy głos, dobiegający z kuchni.
- Już idę - matka najwyraźniej wiedziała, że dziewczyna nie śpi.
Szybko zbiegła po schodach i weszła do dużego, okrągłego salonu. Przy stole siedział jej ojciec jak zwykle pochłonięty czytaniem gazety. Do pomieszczenia weszła Bella ubrana w zwiewną, niebieską sukienkę. Jej długie, kręcone włosy opadały luźno na ramiona. Niosła tacę na której leżały dwa talerze: jeden dla Vanessy, drugi dla ojca. Dziewczyna szybko uporała się z grzanką i jajecznicą. Złapała płaszcz i wybiegła z domu, rzucając "wychodzę". Pobiegła przez ogród i wyszła na wąską, wydeptaną dróżkę. Przed wyjazdem do szkoły musiała się z kimś zobaczyć. Ruszyła szybkim krokiem do małego domku po drugiej stronie jeziora. Zapukała trzy razy. W drzwiach ukazała się wysoka, szczupła blondynka w wieku Vanessy.
- Cześć Katie - dziewczyna bez zaproszenia weszła do środka.
- Hej, słyszałam, że wyjeżdżasz. Dzisiaj.
- Dobrze słyszałaś. Mamy dla siebie, hmm... około dwóch godzin - uśmiechnęła się zdejmując płaszcz.
- A potem całe dziesięć miesięcy bez siebie.
- Och, czy ty musisz wszystko psuć? Będę do ciebie pisać. Pisałam w zeszłym roku? Pisałam. Jesteś moją przyjaciółką.
Katie westchnęła tylko i obydwie udały się na górę.
- Jak zniosłaś pełnię? - spytała niespodziewanie blondynka.
- Jakoś. Może jednak nie jestem wilkołakiem...
- Przestań. Jak mogłabyś nim nie być?
- Nadzieja matką głupich - mruknęła.
Gdy weszły do pokoju Katie, od razu rzuciły się w stronę łóżka i zaczęły obkładać się poduchami. To była ich tradycja. Potem wyciągnęły jakieś stare czasopisma i postanowiły zbudować z nich dom. Dziecinada. Jednak one już takie były. Walnięte przyjaciółki na zawsze.